wtorek, 19 listopada 2013

Spełniając marzenia – DEATH to All!

Trafiłem na informację o tym wydarzeniu przypadkiem, nawet do końca nie pamiętam, czy była to wzmianka w Teraz Rocku, czy jakiś wtręt reklamowy, na którymś ze śledzonych przeze mnie blogów muzycznych. Zaskoczenie było ogromne, kiedy zacząłem sprawdzać szczegóły. 3/4 składu Death z ukochanego albumu Human mogło oznaczać tylko jedno. Poziom muzyczny będzie stratosferyczny.

Frekwencja dopisała. Po raz kolejny okazało się, że miałem ogromne szczęście. Tym razem udało mi się dostać jeden z ostatnich biletów na wymarzony koncert. Cover band, jak niektórzy z pogardą powiedzą, wyprzedał wszystkie bilety na listopadowy koncert już we wrześniu! Death ostatni album wydał w 1998 roku i w pewnym sensie było to widać po publice. Klub Kwadrat wypełniła w zdecydowanej większości stara gwardia, doskonale pamiętająca początki death metalu, choć zwracały uwagę nowe koszulki Death,.Stare pewnie już nie nadawały się do noszenia.

Supporty okazały się godne wcześniejszego przybycia do klubu. Szwajcarzy z DarkRise nie mieli zbyt dużo czasu na pokazanie się, ale i tak raczej ich występ można ocenić na plus. Brutal death z niskim, głębokim wokalem. Instrumentalnie też dawali radę, choć pod względem techniki dużo bardziej pasował do gwiazdy wieczoru kolejny support, niemiecka Obscura. Kiedy kręcili się po scenie przed występem wyglądali jak zmanierowani hipsterzy. Gdy zaczęli grać negatywy uciekły. Nieco za głośno ustawiony wokal dawał wprawdzie po bębenkach, ale muzyka momentami hipnotyzowała. 

Niekwestionowanym królem sceny był Steve DiGiorgio, basista, który w Death grał na albumach Human i Individual Thought Patterns, znany również z zespołu Sadus i współpracy z Chuckiem Schuldinerem w Control Denied. To on pełnił funkcję frontmana grupy.  nie miał najmniejszych problemów z nawiązaniem kontaktu z publiką, zaskakiwał tym, że swoje łamańce na basie często przeplatał gestami w stronę niesionych na rękach fanów. Ustawiłem się po lewej stronie sceny, żeby lepiej go widzieć, bo nie ukrywam, że właśnie długowłosy blondyn był  od zawsze zaraz po Chucku moim największym muzycznym idolem.

Jak się można było spodziewać dominował repertuar z albumu Human. „Czwórka” Death była reprezentowana przez pięć utworów. Koncert rozpoczął otwierający krążek z 1991 roku Flattening of Emotions. Samotny na scenie Sean Reinert powoli wybijał rytm, aż na scenie pojawiła się reszta składu. Zaciekawił mnie szczególnie Max Phelps, który wyglądał jak młody Chuck. Różnicę było słychać dopiero, gdy wszedł wokal. Zdecydowanie bardziej wpasowywał się w rolę Schuldinera w kawałkach spoza Human. Wizerunkowo do reszty zdecydowanie nie pasował Paul Masvidal, który jednak w koszulce bez rękawów prezentował się najbardziej fit z oryginalnych członków Death. Bezgłówkowa gitara lidera Cynic zgodnie z przewidywaniami dawała radę. Zobaczyć Paula grającego wstęp do Lack of Comprehension... Czego można chcieć więcej? Oczywiście czegoś z ukochanego krążka Symbolic. Zagrany został chyba najbardziej „chwytliwy” z utworów na tym albumie, Crystal Mountain. Tekst pozostał w pamięci, godziny odsłuchiwania zrobiły swoje.

Na bis poleciał Spirit Crusher (totalne szaleństwo mojego 17-letniego brata i zdecydowanie najgłośniej odśpiewany przez salę refren) i wyczekiwany przeze mnie Pull the Plug. W tym pierwszym do mikrofonu z gitarą zaproszono frontmana Obscury, Steffena Kummerera. Kawałek o śmierci klinicznej zamknął koncert, mimo że publiczność domagała się kolejnego bisu. Czwórka Amerykanów pokłoniła się publiczności i stanęła trzymając się za bary przodem do flagi Death zawieszonej za zestawem perkusyjnym. Najbardziej żałowałem w tym momencie, że nie kupiłem biletów na wszystkie trzy występy Death to All w Polsce.


15 listopada czterech muzyków z USA zabrało mnie w sentymentalną podróż. Zdarte gardło, pisk w uszach i bolące nogi, a w domu powrót do odtwarzacza muzyki sprzed 20 lat. Te dźwięki mają ogromną siłę. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że 26-letni facet, który rodził się w momencie debiutu zespołu Schuldinera ma łzy w oczach słuchając jego kompozycji?

Wielki Chuck

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz