wtorek, 2 czerwca 2015

Piłowanie metalu!

Metal to muzyka, która paradoksalnie potrafi zyskać na wartości, kiedy gra się ją w ciasnym klubie, gdzie ogłuszający hałas podlany potem wywołuje mrowienie w dupie ciarki na plecach. 29. maja w Boogie Barze w Pile odbyła się impreza Piła do metalu zorganizowana przez bydgoski thrashmetalowy Deathinition. Był alkohol, śmierdzące kible i zajebista muza.


The Rising Storm (fot. Simplyclever Photography)
TRS przyjechał z Obornik i zagrał tak, jak ma w zwyczaju - głośno, wściekle i politycznie niepoprawnie. Były niecenzuralne słowa i niegrzeczna konferansjerka gitarzysty rytmicznego Marcina Gronowskiego, był wściekły, urozmaicony czystym śpiewem wokal Marcina Kaźmierskiego. Chłopaki dopiero zaczynają, ale niektóre ich kompozycje mają potencjał na hity. Light (God Doesn't Exist) czy Born in Storm, mogą spodobać się zarówno miłośnikom death metalu, jak i grania bardziej spod znaku groove. Ze sceny zachęcano do zabawy i po kilku kawałkach ruszyło pogo. Prym wiódł dryblas w katanie z ekranem Carcass, który "w debiucie" zderzył się glanem z twarzą innego tańczącego. Trzeba było na niego uważać, ale nie ma to jak dodatkowa adrenalina. 12. czerwca The Rising Storm powalczy w finałowym koncercie o udział w LuxFeście. Jeżeli im się uda, to będą bronić honoru ekstremalnego metalu na największej poznańskiej imprezie rockowej.


Kolejny zespół, mimo że nie organizował koncertu, pełnił honory gospodarzy. Pilski Dying Spirit zaimponował mi najbardziej dopracowanym brzmieniem, kiedy robiłem rekonesans przed przyjazdem na imprezę. Słychać było wyraźne inspiracje Lamb of God, ale w żadnym wypadku nie mogło to być zarzutem. Najlepiej o wybornej formie pilan świadczył potężny młyn pod sceną. Wyproszony przez publiczność zabrzmiał też cover zespołu Akcent Pszczółka Maja. Występ, pomimo awarii basu już w pierwszym kawałku, zasługiwał na najwyższe oceny. Nie wytrzymałem całości pod sceną, bo robiło się jeszcze goręcej i tłoczniej niż przy występie TRS. Nota bene to właśnie chłopaki z Obornik wiedli prym pod sceną.



Maggoth (fot. metal-archives.com)
Maggoth przyjechali z samego centrum Polski, czyli z Pabianic. Z czterech ekip grających w piątek w Pile mają największy staż, ale głośno zrobiło się o nich stosunkowo niedawno. Odkryłem ich dzięki Perłom Metalu kilka dni przed koncertem i z miejsca mnie kupili. Dimebag Darrell żyje! To była pierwsza myśl po zobaczeniu zespołu na scenie. Grający na gitarze wokalista Austin wygląda jak jego żywy klon. Na scenie działo się dużo. W pewnym momencie zapadła się nawet jedna z desek. Niestety tłumy zniknęły z sali, ale grający się tym w ogóle nie przejmowali. Raz po raz Austin albo basista Grucha zeskakiwali do kilkunastu ludzi słuchających ich gry. Entuzjazm wzbudził cover... Pantery (sic!). Domination zostało odegrane popisowo. Swoją drogą najwięcej mojej uwagi przyciągała gitara prowadząca. Tego nie da się opisać, to trzeba usłyszeć. Po koncercie udało mi się kupić ich debiut System Error. Bez dwóch zdań są moim nowym "ulubionym" zespołem. Ostatni koncert, który tak mnie zachwycił to Oral Fistfuck w lutym w Szczecinie przed Asphyx.


Na końcu na dziurawą już scenę weszli organizatorzy koncertu i gwiazda wieczoru, bydgoscy thrashowcy z Deathinition. Trzeba przyznać, że mają chłopaki dobry PR, bo w internecie o nich pisze się dużo i zazwyczaj pozytywnie. Bez problemu można dotrzeć do ich nagrań. DN mają w dorobku epkę Art of Manipulation z czterema numerami, którą można było zakupić na stosiku z merchem. Była też oldskulowo wydana kaseta, koszulki w różnych kolorach i naszywki. Widać, że myślą o fanach. Akurat z muzyką tego zespołu najmniej mi było po drodze z całego składu Piły do metalu, co nie znaczy, że mi się nie podobało. Publiczność już mocno przetrzebiło zmęczenie i alkohol, ale nie zabrakło wiernych pogujących w pierwszej linii pod sceną. Widać było, że granie koncertów to dla ekipy z Bydgoszczy nie pierwszyzna. Udanym dodatkiem do autorskiego setu był cover Kata Zawieszony sznur. Już w niedzielę 7. czerwca DN zagra przed Elm Street i Hybris U Bazyla w Poznaniu. Komu thrash miły niech przybywa. Na pewno zabrzmi ich hitowy utwór Pozer Song.



Mimo że impreza przeciągnęła się w czasie mocniej niż planowałem, a czekał mnie jeszcze przejazd 100 km do Poznania z klejącymi oczami, to nie żałuję przyjazdu do Boogie Baru. Ciekawe, klimatyczne miejsce plus porcja solidnego metalowego łojenia w czterech różnych wydaniach. Takie masakrowanie narządów słuchowych lubię najbardziej.