czwartek, 4 października 2012

Z prochu powstałeś...

Dissection - Reinkaos

Rzadko zdarza się, aby album okazał się mniej brutalny niż spodziewałem się przed odsłuchem. Efekt zaskoczenia raczej działa w drugą stronę. Ostatnia płyta szwedzkiego Dissection, pierwsza w dorobku formacji, z którą miałem okazję się zapoznać zaskoczyła mnie właśnie sporo mniejszym niż mogłem przypuszczać ciężarem swojej muzyki. Jak się później okazało, melodia i harmonia, jaka jest zawarta w ostatnim albumie Dissection stanowi rzecz nie do zaakceptowania dla wielu fanów zespołu. Recenzje tego właśnie krążka są bardzo słabe w porównaniu z innymi albumami Szwedów. I to nawet jeśli weźmie się pod uwagę standardowe w środowisku metalowym zawyżanie ocen płyt, które nieco już przykrył kurz.

Uwielbiam muzycznych szaleńców w każdym wydaniu. Z całym szacunkiem do Jona Nödtveidta jego również bez wahania mogę w gronie muzycznych świrów wymienić. Lider Dissection nie zostałby raczej moim przyjacielem. Jego poglądy, które zresztą doprowadziły go do więzienia i w efekcie zawieszenia pracy zespołu  w latach 1997-2004 były dużo bardziej ekstremalne niż jego muzyka. Zabicie homoseksualisty okazało się nie ostatnim zabójstwem w jego życiu. Drugą ofiarą był sam  Nödtveidt. 13 sierpnia 2006 roku, 3,5 miesiąca po wydaniu recenzowanego przeze mnie krążka, strzelił sobie w głowę we własnym domu. Nie dziwiło to nikogo, kto wcześniej zetknął się z wypowiedziami  Nödtveidta na temat śmierci. Twierdził on, że prawdziwy satanista, wartościowy człowiek żyjący świadomie jest ponad śmierć i to on decyduje o tym, kiedy ona przyjdzie. Wiele kontrowersyjnych materiałów o zespole ze Strömstad możecie znaleźć tutaj. Szwedzki muzyk był przynajmniej w świetle opinii większości ludzi, człowiekiem naznaczonym negatywnymi emocjami. Tym bardziej dziwne, że  Reinkaos przy każdym odsłuchu nastraja mnie optymistycznie.

Jon Andreas Nödtveidt
Nie wiem, czy to przez wspomnienia (Reinkaos zasłuchiwałem się, w momencie kiedy dostałem pracę po ukończeniu studiów) czy przez jakieś przekazy podprogowe ta muzyka trafia do mnie w całości. Hipnotyzuje mnie już gitara akustyczna we wstępie, która płynnie przechodzi w utwór nawiązujący tytułem to Black Horizons z The Somberlain, czyli Beyond the Horizon. Udowodniono, że słuchacze najdokładniej zapamiętują początek i koniec albumu. Wiem to doskonale na własnym przykładzie, bo bardzo trudno mi wgryźć się w płytę, która ma słaby początek. Dissection na tej płycie przełamuje tę zasadę, bo najlepsze fragmenty są umieszczone w środku. Black Dragon i Dark Mother Divine to zdecydowanie highlighty tego albumu. Szczególnie ten drugi, z ostentacyjnie cielesnym tekstem, z drugiej strony będący też odą do kobiecości.

From her throne of skulls rules our Queen of endless might
She is the initiator of dark dreams - Bringer of Luciferian light
She is Satan's mistress, a reflection of the Black Sun
A Queen of the sinister moon - She's our dark mother divine

Lilith - Our Dragon Goddess
Taninsam - Destroyer of lies
For your glory we kill this world
In thy name we Sacrifice

Bringer of nocturnal light
Grant us the powers of the eyeless sight
Unveil thyself our obscene Queen
And cleanse us with the Black Flames of your beauty


Frater Nemidial, Dark Mother Divine

Rozumiem, że chwytliwe melodie nie muszą być w smak prawdziwym metalowcom. Rozumiem, że złagodzenie i wygładzenie brzmienia to dla niektórych sprzedanie ideałów podziemia. Jakby nie było Reinkaos pozostanie dla mnie albumem genialnym. Takim, którym nie sposób się znudzić. Który inspiruje do poszukiwań, do pracy nad sobą, do zastanowienia się nad życiem. Jeżeli kogoś to jednak nie przekonuje, to spokojnie może spróbować ze starszym wydaniem Dissection. Niżej zapis koncertu Rebirth of Dissection, już po wyjściu Nödtveidta z więzienia. Zdecydowanie przeważa repertuar z dwóch pierwszych albumów. 


Może Somberlain jest bardziej undergroundowy, może Reinkaos jest zagraniem pod publikę, łabędzim śpiewem szykującego się na koniec szaleńca? Nie przeszkadzają mi takie zarzuty. Nawet gdybym bardzo chciał nie mógłbym odmówić sobie przyjemności słuchania muzyki o tak olbrzymiej wartości artystycznej. Bo taki właśnie jest ostatni album Dissection. I nie mogę odrzucić go z pobudek ideowych. Nie mnie osądzać kto ma rację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz