czwartek, 31 maja 2012

W ludzkiej formie

Death - Human

W październiku minie 21 lat od wydania pierwszej z cyklu kosmicznych płyt największego zespołu metalowego jakiego nosiła ziemia. Czwarty album zespołu z Tampy w ciągu 5 lat od debiutu dał pokaz możliwości jakie drzemały w Chucku Schuldinerze i ludziach, których włączył do jednego z kolejnych wcieleń zespołu.

Kierunek w jakim poszedł Death wraz z wydaniem albumu Spiritual Healing spotkał się ze zróżnicowanymi reakcjami fanów. Ortodoksyjni fani nie akceptowali zmiany proporcji między techniką a brutalnością, a brak akceptacji zaowocował konfliktami w zespole. W efekcie Chuck po raz kolejny został na polu bitwy sam, bo z zespołu zostali usunięci gitarzysta James Murphy, perkusista Bill Andrews i basista Terry Butler. Schuldiner miał znakomitego nosa do odkrywania muzycznych talentów. Sięgnął po muzyków raczkującej jeszcze wtedy lokalnej kapeli Cynic, 20-letniego gitarzystę Paula Masvidala i rok starszego perkusistę Seana Reinerta. Składu dopełnił przybysz z zachodniego wybrzeża, basista Sadus Steve DiGiorgio. Wspomniana trójka wraz z liderem-Chuckiem sformowała najbardziej ekscytujący, obdarzony największym potencjałem i najbardziej nieodżałowany po rozpadzie skład Śmierci.

Jeżeli spojrzałoby się na dorobek członków zespołu w momencie wydania płyty to nie byłby on zbyt okazały. Panowie z Cynic byli właściwie debiutantami na deathmetalowej scenie, a perfekcjonista Schuldiner i DiGiorgio również najlepsze mieli ciągle przed sobą. Osiem kawałków, jakie ostatecznie znalazło się na albumie ozdobionym dwoma bezmięsnymi homo sapiens z perspektywy czasu śmiało można uznać kamieniem milowym w historii ekstremalnej muzyki.

Czym charakteryzuje się muzyka na albumie o krótkim, ale wymownym tytule? Doskonała proporcja techniki i brutalności, maestria wykonawcza, mnóstwo smaczków możliwych do odkrywania przy kolejnych przesłuchaniach płyty. Album nabiera rytmu i rozpędza się wraz z narastającym tempem otwierającego krążek Flattening of Emotions. Kolejny utwór, Suicide Machine to już gra dużo bardziej zdecydowana, w której wspaniale zaakcentowana jest współpraca gitarzystów. Deathmetalowy humanizm jaki uprawiał w swoich tekstach Schuldiner nawiązuje do wcześniejszych płyt. Już na Leprosy w utworze Pull the Plug lider zespołu z Florydy poruszał m.in. temat eutanazji i sztucznego utrzymywania przy życiu wbrew woli.

A request to die with dignity
Is that too much to ask?
Suicide Machine
How easy is to deny the pain
Of someone else's suffering


(Suicide Machine, autor Chuck Schuldiner)

Masvidal pozostaje w cieniu Schuldinera, ale jeśli wsłuchamy się w łamańce, które we wkładce zostały opisane jako "rythm guitar" zdamy sobie sprawę, że obcujemy z tworem kompletnym i absolutnie niepowtarzalnym. Do pełni szczęścia brakuje solówki "drugiego" na takim poziomie, jak ta Bobby'ego Koelble'a z utworu Symbolic na przedostatnim albumie.

Do utworu Lack of Comprehension powstał pierwszy w karierze Death wideoklip. Warto zwrócić na absolutnie zakręconą linię basu, dobrze słyszalną szczególnie przed wejściem wokalu.



Highlightem albumu pozostaje jednak instrumentalny Cosmic Sea. Pierwszy utwór w historii florydzkiego zespołu nagrany bez wokalu, z gościnnym udziałem basisty Scotta Carino. Na deser materiał bootlegowy z prób przed tournee z 1991 roku promującego płytę.




1 komentarz:

  1. Fantastyczna płyta, basowe intro do solówki (i sama solówka) w Cosmic Sea to mistrzostwo świata, stopniowanie napięcia, wejście bębnów i potem gitary jest niezwykłym momentem. Mam to ustawione jako budzik w telefonie. Jeśli chodzi o Lack of Comprehension, to zdecydowanie solówka z bendingiem, taki momentem gdzie jest brudny dźwięk, Chucka (2.11) i szybkie pochody Seana Reinerta w głównym riffie, świetnie na teledysku widać po solówce. W ogóle Chuck dobrał fantastyczną ekipę. Trochę w cieniu jest Paul Masvidal, a jego solówka w Evolutionary Sleeper (studyjne) jest jedną z lepszych metalowych jakie słyszałem, też z odpowiednim wykorzystaniem "brudnego" bendingu, mistrzostwo.

    OdpowiedzUsuń