poniedziałek, 3 października 2016

SU: Tańcząc walca z kłykcinami

Support Underground

Unborn Suffer - Nihilist

Byłem przekonany, że temat nihilizmu pojawi się raczej przy recenzji najlepszego według mnie krążka Decapitated a tu taka niespodzianka. Nie dość, że napiszę o krążku z tego roku, to jeszcze muszę wspomnieć, że o recenzję poprosil Sfenson - lider bydgoskiego zespołu Unborn Suffer. Długo kazałem mu czekać, ale robię u siebie, więc zgodnie z zasadami nie robię na odpierdol.

Zbierałem się do tego tekstu parę długich tygodni, więc mam wytłumaczenie dla chujowego wstępu. Unborn Suffer na szczęście takiego alibi nie musi szukać. Od pierwszego odsłuchu szczęka opada, a potem jest już tylko lepiej. Już jako drugi atakuje genialny Open Defiance do którego nakręcono teledysk. Jest odhumanizowany klimat, duecik wokalny Sfenson-DreadRock zapełnia przestrzenie perfekcyjnie. Krótko na temat i z pomysłem, W klipie Piotr pozbywa się dredów. Odważnie i z sukcesem zrealizowane wideo.

Nie jestem znawcą grindowych zespołów. Lubię zapuścić sobie Isacaarum, ale tutaj teksty są na dużo poważniejsze tematy niż pornosy Czechów. Są nawiązania do Fight Clubu Palahniuka (oczywiście utwór Tyler Durden). Kawałek 08.09.1968 to z kolei historia Ryszarda Siwca i tekst inspirowany jego listem pożegnalnym. Wszystko leci po bani jak pomroczność jasna i zaprasza do walczyka i ruszania dupą łącznie z kłykcinami. Przerywniki pomiędzy utworami są umiejętnie wplecione i nie irytują i za to szacun. We wkładce odszukałem, że sample są m.in. z wypowiedzi Georga W. Busha czy Roberta Oppenheimera. Talentu kompozytorskiego nie brakuje, do tych 17 utworów zmieszczonych na krótszym niż pół godziny materiale chce się wracać. W pisanie muzyki i tekstów zaangażowani są wszyscy członkowie bydgoskiego tria.

To nie jest odkrywcza muzyka. To nie jest ani modne, ani nowatorskie. Ale jeśli ktoś, po kim wiemy czego się można spodziewać tworzy dzieło uzależniające i świeże to należy to docenić. Jak pomyślę sobie, że wyszedłem na deski gdańskiego ciasnego klubiku w ten sam wieczór co oni, to po prostu rumienię się ze wstydu i uciekam wzrokiem. Kiedy ja wcinałem pizzę od organizatora ekipa z Bydgoszczy po kolei montowała wytrzeszcz na oczach publiki. Co niektórzy woleli siedzieć na zewnątrz, szaleństwa pod sceną nie było, ale ilość skaczących na parkiecie nie przełożyła się na jakość występu. Ale na relacje już trochę późno, Kawałki z Nihilist na żywo bronią się znakomicie.

A tak na marginesie album zajebiście sprawdza się jako soundtrack do jedzenia jajecznicy w poniedziałek o szóstej rano. Kiedy za oknem pada, ludzi biorą diabli a pojebów słuchających metalu nosi z przesytu energii. Ta choroba musi zarażać, zakażonych będzie przybywać. Cieszy mnie w związku z tym niezmiernie, że zespół widać we wszystkich istotnych dla muzyki metalowej gazetach i portalach internetowych. Chłopaki umieją opowiadać o swojej muzyce. Ja będę się starał skrobnąć coś więcej o ich innych krążkach, bo mam całą dyskografię w kolekcji. Przybywajcie na dźwięk krowiego dzwonu!

Na potrzeby nowego cyklu Support Underground wprowadzam oceny.

Unborn Suffer - Nihilist

Ocena: 9/10