
Wśród albumów uwielbianych są zarówno takie, których słucha się na okrągło, jako jednej niepodzielnej całości, jak i takie, które w starciu z uchem raz na jakiś czas potwierdzają coraz dobitniej swój geniusz.
Do starej, dobrej Nosowskiej wróciłem sprowokowany dyskusją nad ostatnim dziełem zespołu Hey, o którym jeszcze tu napiszę, bo muszę dodać łyżkę dziegciu do miodu, którym zapełniam ten blog. Po starciu z ostatnim dzieckiem warszawsko-szczecińskiego zespołu dopełnionym traumą koncertu na poznańskim Starym Rynku nie wykluczam, że po następny krążek Heya najzwyklej w świecie nie sięgnę w ogóle.
Solowy debiut Nosowskiej jest niezwykle spójny. Nie wiem czy miał to być concept album, ale faktem jest, że tylko otwierający album utwór Jeśli wiesz co chcę powiedzieć wykorzystany w filmie Krauzego Gry uliczne różni się od pozostałych. Całość spajają bardzo kobiece teksty utworów, napisane w sposób na tyle intrygujący, że nie pozwalają przejść obok nich obojętnie.
Gdybyś jutro zastanawiał się kim jest kobieta wisząca w łazience
To ja Zofia twoja od 25 lat żona
Kobiecy punkt widzenia jest czytelny do bólu. Wiadomość wysyłana płci przeciwnej nad wyraz jasna. Album niesie za sobą rodzaj przesłania, a to daje jej dodatkowej wartości. Teksty prowokują, chwilami wręcz odpychają nachalnym naturalizmem.
Co noc udzielam ci schronienia między swoimi udami
i staję się twą ojczyzną moje łono
Ile bym dał, by wróciła Nosowska z tamtych lat...